Reforma sądów stała się już chyba narodowym sportem. Podejmują się jej kolejni ministrowie, a efektów nie widać. Zapytaliśmy kilkudziesięciu praktyków: sędziów, adwokatów, radców prawnych, komorników, co ich zdaniem hamuje sądy i jak je usprawnić. Choć ich odpowiedzi różnią się w szczegółach, to wyłania się z nich bardzo spójna, konkretna diagnoza. Przyczyną sądowych zatorów są: zła organizacja, brak systemu informatycznego wspomagającego pracę sądów i mała aktywność sędziów.
Zdaniem Rafała Fronczka, prezesa Krajowej Rady Komorniczej, hamulcem w sądach są błędna organizacja pracy i brak mechanizmów motywacyjnych.
– Odpowiedzialność za przewlekłość postępowania jest tylko formalna – dodaje.
– Nie może być tak, że sędziowie poświęcają czas nie na orzekanie, ale np. na czynności rachunkowe związane z kosztami sądowymi czy opinii biegłych – wskazuje Zbigniew Krüger, adwokat z Poznania. – Zbyt długo czeka się też na opinie biegłych, często tak niskiej jakości, że wymagają opinii uzupełniającej.
Wojciech Hermeliński, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku, z zawodu adwokat, wskazuje na niezdyscyplinowanie uczestników rozpraw.
– Pisma do stawiennictwa nie są traktowane poważnie, strony oraz ich reprezentanci oraz świadkowie chętnie korzystają ze zwolnień lekarskich – mówi.
Prawnicy uważają też, że sędziowie nie zarządzają sprawami.
– Nie organizują posiedzeń organizacyjnych, nie zapoznają się od początku dokładanie z aktami, co uniemożliwia oddalenie bezzasadnych wniosków dowodowych – ocenia Michał Kocur, radca prawny. – Nie przygotowują harmonogramu, najprostsze sprawy toczą od rozprawy, na której przesłuchuje się jednego–dwóch świadków, do kolejnej za cztery miesiące. Trzeba więc odważnych zmian: dopuścić składanie pisemnych zeznań w sprawach cywilnych, wprowadzić zasadę (poza pewnymi wyjątkami), że za stawiennictwo świadka odpowiada strona, która go powołuje.