Po raz pierwszy Sąd Najwyższy jasno wskazał, że sędziowie, którzy mają kredyty frankowe, nie muszą wyłączać się od orzekania w takich sprawach. Jednocześnie uchylił wyrok korzystny dla kredytobiorcy. Ale wypowiedział się wprost o skutkach niedozwolonej klauzuli w umowie. Zdaniem części prawników, SN unika jednoznacznych rozstrzygnięć, czekając na opinię TSUE w polskiej sprawie.
Sąd Najwyższy zajmował się sprawą z powództwa Santander Banku (dawniej Bank Zachodni WBK, który wcześniej przejął Kredyt Bank). Bank wypowiedział umowę kredytu hipotecznego Agnieszce S. i zażądał zwrotu 245 tys zł. Sądy: okręgowy i apelacyjny w Białymstoku uznały, że umowa zawierała niedozwolone klauzule. Po ich usunięciu zaś kredyt byłby odfrankowiony. W praktyce oznaczałoby to, że Agnieszka S. ma nadpłatę w spłacie rat, a zatem nie ma podstaw do wypowiedzenia umowy.
Bank, broniąc się przed takim werdyktem, w skardze kasacyjnej zarzucił sądowi II instancji niewyłączenie z orzekania sędziów frankowiczów, a także podważył występowanie w umowie klauzul abuzywnych. W środę 10 kwietnia SN przyznał, że sąd apelacyjny nie wyjaśnił, która norma jest niedozwolona: dotycząca indeksowania czy norma kursowa. I z tego powodu uchylił jego wyrok. Jednocześnie zaznaczył, że nie ma podstaw do wyłączenia od orzekania sędziów, którzy mają kredyty frankowe. Zdaniem prawników, właśnie z tego powodu wyrok jest interesujący.