Opcyjne pola minowe
Transakcje pochodne zawierane przez banki z ich klientami w roku 2007 i 2008 na długo pozostaną w pamięci jako ostrzeżenie przed wkraczaniem przez przedsiębiorcę na nowe, nieznane pola (które okazały się polami minowymi). Na początku roku zapadł pierwszy wyrok Sądu Najwyższego w sprawie „zabezpieczających” opcji walutowych z roku 2008.
Od kilku lat polskie sądy mierzą się z zadaniem oceny transakcji pochodnych (opcji walutowych i swapów odsetkowych i walutowo-odsetkowych). Sądy początkowo wychodziły z założenia, że bank jako instytucja zaufania publicznego, poddana nadzorowi publicznemu, nie mogła dopuścić się działań zarzucanych przez klientów (najczęściej – byłych klientów). Sądy przyjmowały, że zasada pacta sunt servanda obowiązuje klienta-przedsiębiorcę w każdym wypadku, a przed jej skutkami powinien chronić się idąc przed zawarciem umowy do niezależnego doradcy.
W miarę upływu czasu,
gdy podobnych spraw w sądach przybywało, sądy zaczęły w pojedynczych sprawach dostrzegać, że to bank przedstawiał się jako doradca, a klient nie miał możliwości posłużenia się zewnętrznym doradcą, dlatego że takich doradców w latach 2007-2008 nie było. Biura „doradztwa finansowego” zajmowały się w istocie pośrednictwem w sprzedaży produktów bankowych, a nie doradztwem. Zrozumiałe więc, że klient większym zaufaniem darzył swój bank, niż takiego, zupełnie zresztą nieznanego, pośrednika. Dodać tylko należy, że w tym czasie, jedyni prawnicy, którzy orientowali się w sprawach transakcji pochodnych i mogli świadczyć usługi doradcze, pracowali na rzecz banków. Dopiero po wybuchu kryzysu opcyjnego, pojawili się prawnicy, którzy zaczęli orientować się w tych sprawach. Wtedy też zaistnieli niezależni analitycy bankowi. Jedni odeszli z banków, często nie mogąc pogodzić się z panującymi w nich praktykami sprzedażowymi, inni zostali zwolnieni w związku z drastyczną redukcją popytu i podaży transakcji pochodnych.
Pierwszym orzeczeniem Sądu Najwyższego, które zajmuje się zjawiskiem transakcji pochodnych oferowanych przez banki w roku 2007 i 2008 jest wyrok z 16.02.2012 (IV CSK 225/11, Biul. SN 5/12, s. 12). Sąd Najwyższy przyjął, wbrew stanowisku Sądu Apelacyjnego w Lublinie, że bank miał obowiązek dobitnie, a nie ogólnikowo wyjaśnić klientowi skutki zawieranych transakcji „zabezpieczających”, zażądać od klienta informacji o jego sytuacji finansowej, w tym planowanych przepływach walutowych i udzielić ostrzeżenia o nieadekwatności proponowanych przez bank transakcji do zabezpieczeniowych potrzeb przedsiębiorcy. Sąd Najwyższy dodał, że to bank, w szczególności bank prowadzący stałą obsługę, jest najlepiej predystynowany do roli doradcy klienta w zakresie proponowanych przez siebie instrumentów finansowych. Sąd Najwyższy stwierdził, że bank nie może uchylać się od tej roli szczególnie wtedy, gdy w jego imieniu występują tzw. „doradcy bankowi”. Sąd Najwyższy podkreślił też, że chodzi tu o obowiązki doradcze, które powstają „de facto” z racji pozycji stron w obrocie gospodarczym. Należy je traktować jako pewne minimum obowiązków w każdym przypadku oferowania instrumentów finansowych, a nie pełną umowę o doradztwo inwestycyjne, regulowane odrębnymi przepisami.
Należy oczekiwać, że motywy tego wyroku zostaną rozwinięte przy okazji rozstrzygania kolejnych spraw opcyjnych, których co najmniej kilkadziesiąt trafiło lub trafi w najbliższych miesiącach do Sądu Najwyższego.
Mariusz Korpalski
radca prawny
(Komarnicka Korpalski Kancelaria Prawna)