Stały klient ma prawo oczekiwać od banku lojalności
Wyrokiem z 16 lutego 2012 r. SN uchylił wyrok Sądu Apelacyjnego w Lublinie, oddalający apelację klienta banku od wyroku oddalającego powództwo. Obejmowało ono między innymi żądanie ustalenia nieważności umów opcji. Powód ? jednoosobowy przedsiębiorca z branży transportowej dowodził, że doradca przydzielony mu przez bank nadużył jego zaufania. Po pięciu latach dopasowywania oferty banku do potrzeb klienta namówił go bowiem do zawarcia transakcji opcyjnych, które miały zabezpieczać przedsiębiorcę przed spadkiem wartości jego przychodów osiąganych w walucie obcej. Od umowy ramowej, która umożliwiała telefoniczne zawieranie umów opcji, strony doszły do forwardu kaskadowego, jak swój produkt określił sam bank.
Transakcje oferowane przez bank jako zabezpieczające w rzeczywistości wywoływały ryzyko rujnujące przedsiębiorcę. Ten dowiedział się o tym w momencie, w którym ryzyko wywoływane przez transakcje od chwili ich zawarcia się zmaterializowało, tj. w momencie gwałtownego osłabienia złotego w październiku 2008 r.
Bank bronił się, wskazując na swobodę umów, profesjonalizm wymagany od przedsiębiorcy przy zawieraniu każdej umowy oraz na pozostawanie zabezpieczającego celu umowy wyłącznie w sferze motywów przedsiębiorcy, więc poza treścią umowy. Wskazał też, że nie mógł być traktowany jako doradca, ponieważ umowa ramowa wyraźnie stanowiła, że klient nie będzie kierował się sugestiami banku. Ponadto bank wskazywał na wyłączenie stosowania ustawy do banków oferujących m.in. instrumenty pochodne, a odnośnie do regulacji MIFID wskazał na ich wprowadzenie do polskiego systemu prawa już po zawarciu spornych transakcji.
Wyrok Sądu Najwyższego opiera się między innymi na naruszeniu przez bank podwyższonych standardów staranności przy zawieraniu umów. Przyczyn podwyższania wymagań staranności wobec banku poszukiwać można w pozycji banku jako instytucji zaufania publicznego. Stały klient powinien mieć bowiem prawo do podwyższonego zaufania i wolno mu oczekiwać lojalnego informowania o skutkach transakcji oferowanych w trakcie współpracy. Stawianie więc takiemu klientowi wymogu sprawdzania u niezależnego doradcy prawdziwości twierdzeń doradcy bankowego i osób przez niego wskazanych wydaje się oderwane od realiów życia gospodarczego. Dlaczego właściwie klient banku miałby obdarzać większym zaufaniem doradcę z Warszawy niż dyrektora lokalnego oddziału własnego banku?
Sąd Najwyższy odmiennie od sądu apelacyjnego rozłożył więc akcenty przy określaniu powinności stron przy zawieraniu umowy opcji walutowej jako umowy bankowej.
Do tej pory Sąd Apelacyjny w Lublinie rozstrzygnął trzykrotnie bardzo podobne sprawy na korzyść banków. Podobnie orzekł dwukrotnie Sąd Apelacyjny w Poznaniu. Po analizie wyroku SN wydaje się więc, że sądy te zastosowały zbyt łagodną miarę do oceny staranności banków, które były dla małych i średnich przedsiębiorców z niewielkich ośrodków jedynymi źródłami informacji o zabezpieczeniach walutowych. Działo się tak chociażby dlatego, że bankowcy byli jedynymi osobami, do których przedsiębiorcy mieli zaufanie.
Prawdopodobnie ostatni wyrok Sądu Najwyższego będzie okazją do rewizji poglądów w sprawach o stanie faktycznym zbliżonym do zaprezentowanego. Nie można jednak oczekiwać, że jedno orzeczenie przesądzi o wyniku wszystkich spraw dotyczących bankowych derywatów walutowych z 2008 roku. Osobnego rozważenia będą np. wymagały racje banku w sporze ze spółką giełdową zatrudniającą doradców finansowych. Należałoby też rozróżniać transakcje mające zabezpieczać przed ryzykiem lub ograniczać koszty kredytu od transakcji zawartych bez odniesień do wolumenów wpływów walutowych czy kredytów.
Jak się sprawy potoczą w praktyce, okaże się w najbliższym czasie, kiedy Sąd Apelacyjny w Lublinie ponownie zajmie się sprawą o sygnaturze akt IV CSK 225/11.
Mariusz Korpalski
radca prawny
pliki do pobrania: