Niemal każda sprawa procesowa kończy się przegraną jednej ze stron. Z natury rzeczy strona przegrywająca proces jest bardziej skłonna do poddawania w wątpliwość bezstronności i rzetelności rozstrzygnięcia. Presja taka jeszcze się wzmaga w sprawach budzących większe zainteresowanie opinii publicznej czy mającej ładunek polityczny. Trudniej takie oskarżenia formułować pod adresem trzech sędziów niż jednego sędziego.
Trzeba pamiętać, że na przestrzeni lat utrwaliła się zasada jednoosobowego orzekania w pierwszej instancji. Zasadę tę, stanowiącą odwrót od zasady kolegialności, usprawiedliwiano pozostawieniem kolegialności składów odwoławczych. Presja ciążąca na pojedynczym sędzi rozkładała się na trzyosobowy skład odwoławczy. O losie sprawy nie decydowało już sześciu sędziów, ale ciągle czterech.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że dokonujący się właśnie odwrót od zasady kolegialności wpisuje się w wieloletni kurs reformatorów procedury cywilnej, poruszających się od ściany do ściany, na zmianę wprowadzając i luzując rygory. Jeżeli tak ważna była przed chwilą zasada niezmienności składu trzyosobowego, to dlaczego obecnie zupełnie z nich rezygnujemy?
Argument oparty na przekonaniu, że w składzie trzyosobowym prym wiedzie sędzia sprawozdawca, a pozostali dwaj są statystami jest nieporozumieniem. To prawda, że w przypadku wyroków kolegialnych właściwie nie występują zdania odrębne. To nie znaczy jednak, że w wielu sprawach do ucierania poglądów nie dochodzi. Ponadto, bezwzględna zasada tajności narady poprzedzającej wydanie wyroku służy zapewnieniu minimalnego poziomu komfortu psychicznego sędziom orzekającym w sprawie. Jeden sędzia takiego komfortu nie ma.
Kolegialność sądu odwoławczego ma bowiem dwie funkcje. Pierwszą – uzyskanie możliwie najbardziej trafnego i przez to sprawiedliwego rozstrzygnięcia i drugą – uzyskanie dla niego akceptacji społecznej. Sąd apelacyjny orzekający w składzie jednoosobowym będzie pozbawiony możliwości konsultacji projektu rozstrzygnięcia, co zwiększy ryzyko błędu, zwiększy presję psychiczną i społeczną, której poddany jest sędzia, a na końcu zmniejszy poważanie dla tak wydanego wyroku i szacunek społeczny dla wymiaru sprawiedliwości.
Dokona się to w imię szybkości postępowania. Opisana wyżej cena, za którą kupowana jest szybkość jest bardzo wysoka. Może się zresztą okazać, że tej szybkości wcale nie będzie. Sędziowie mogą w trudniejszych sprawach odwlekać podjęcie decyzji i zadawać pytania Sądowi Najwyższemu czy nawet Trybunałowi Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Z kolei strony i ich pełnomocnicy będą bardziej skłonni kwestionować bezstronność lub niezawisłość sędziego nie mając nic do stracenia, jeżeli poglądy sędziego apelacyjnego na kwestie objęte przedmiotem orzekania wskażą na prawdopodobieństwo przegranej, szczególnie jeżeli wprowadzane przepisy są tymczasowe.
Kolegialność z instancji odwoławczej jest usuwana w ramach eksperymentu związanego z pandemicznym lockdownem. Rok po ustaniu stanu pandemii skutki wprowadzenia nowych zasad mają zostać poddane przeglądowi. Zmniejszenie intensywności działań sądów można pandemią usprawiedliwiać. Narażania na szwank pozostałego zaufania społecznego do sądów nie. Póki co pozostaje nadzieja, że Senat zdobędzie się na refleksję na temat drogi, którą podąża proces cywilny w Polsce.
dr Mariusz Korpalski, radca prawny