O tym, że coś zmienia się w linii orzeczniczej sądów w sprawach frankowych nie trzeba nikogo przekonywać. Jest już kilka prawomocnych wyroków robiących wyłom w murze dotychczasowego orzecznictwa, które można by podsumować frazą „nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało”. Ale ten, o którym dziś napiszę, pokazuje zmianę w myśleniu sądów wyjątkowo dobitnie. Zapadł w dodatku w samej „jaskini lwa”.
Bohaterowie tej batalii, których wspierał od strony prawnej mec. Mariusz Korpalski, zaciągnęli w 2006 r. w mBanku kredyt hipoteczny indeksowany do franków. Kwota kredytu wyniosła 360.000 zł i wyrażona została w walucie waloryzacji – 145.366 CHF. Kredyt był na jedyne trzydzieści lat i wystarczył na zakup domu jednorodzinnego w miejscowości Rybie, w gminie Raszyn. Oprocentowanie – jak to bywa – zmienne, wynoszące na początku 2,45% w skali roku, a potem podwyższone zostało do 3,45%.
Więcej na Subiektywnie o Finansach