Bank, namawiając klienta do zawarcia transakcji opcyjnej, powinien poinformować go o całym związanym z taką operacją ryzyku.
Opcje walutowe rozpowszechniły się jako odpowiedź na umocnienie złotego. Pojawiły się masowo, gdy eksporterom było coraz trudniej zabezpieczać przyszły kurs wymiany. Proponowane przez banki kursy nie zapewniały nawet minimalnej marży. Skutkiem tego pojawił się stosunkowo rzadko stosowany wcześniej produkt bankowy, czyli opcje. Wykupienie ich i sprzedaż powodowało natychmiastowy nadzwyczajny przypływ gotówki, ale za cenę formalnie nieograniczonego ryzyka kursowego. To jednak wydawało się początkowo odległe.
Opcje walutowe przewidujące w zamian za początkową premię obowiązek zapłaty nieograniczonych umownie kwot, zgodnie z kursami walut w chwili zamknięcia, trzeba traktować jak rodzaj gry. Przedsiębiorca, sprzedając towary w innej walucie niż ta, w której ponosi koszty ich wytworzenia, ponosi typowe ryzyko gospodarcze związane z kursami walut. Staje się ono jednak ryzykiem spekulacyjnym, gdy zawrze on umowę zwielokrotniającą ryzyko kursowe, chociażby za cenę doraźnych korzyści. W tym momencie zaczyna się spekulacja i hazard.
Doświadczenia przedsiębiorców z innych krajów wskazują, że roszczenia banków z tytułu opcji walutowych były w zasadzie przez sądy uznawane. W Stanach Zjednoczonych Ameryki opierało się to na zasadzie mówiącej, że umów należy dotrzymywać. W Niemczech wprawdzie przyjęto, że opcje walutowe stanowią rodzaj gry, więc nie mogą być podstawą dochodzenia roszczeń, ale wprowadzono istotne wyjątki od tej reguły. Opcje wiążą przedsiębiorców oraz inne osoby należycie poinformowane przez bank o ryzyku.
Polskie przepisy są bliższe modelowi niemieckiemu. W ustawie z 29 lipca 2005 r. o obrocie instrumentami finansowymi zawarte jest bowiem zastrzeżenie mówiące, że transakcje opcyjnie powinny być dokonywane przy zapewnieniu należytej staranności, ochrony klienta, a także przejrzystości i bezpieczeństwa obrotu. Ustawodawca traktuje tu relacje bank-przedsiębiorca (klient banku) inaczej niż zwykłe relacje biznesowe. Równorzędność praw typowa dla obrotu profesjonalnego została tu zastąpiona przez ochronę słabszej strony – przedsiębiorcy, który niejako skazany jest na współpracę z instytucją finansową. Regulacje w tym zakresie upodabniają się więc do stosunków przedsiębiorca-konsument. Jakiekolwiek naruszenia obowiązku zachowania przejrzystości oferty banku czy niepowiadomienie klienta o ryzyku powinny więc być traktowane jako naruszenie prawa mogące skutkować nieważnością transakcji.
Dlatego przedsiębiorcy, którzy padli ofiarą ryzykownych transakcji opcyjnych, których całego niebezpieczeństwa nierzadko nie znali (ponieważ banki namawiając na nie nie informowały o wszelkich konsekwencjach), powinni uświadomić swemu nielojalnemu kontrahentowi ten aspekt sytuacji. Przedsiębiorcy powinni negocjować, a nie prosić. Oznacza to, że nie całkiem świadomi nabywcy opcji muszą zebrać i przedstawić argumenty zarówno natury ekonomicznej, jak i ściśle prawnej. Tymczasem dziś ofiara przeważnie próbuje wyprosić w banku redukcję lub rozłożenie na raty zadłużenia, a kiedy to się nie udaje – wszczyna kroki prowadzące do upadłości układowej. Znacznie sensowniejsze wydaje się rzeczowe wskazanie bankowi braku zabezpieczeń majątkowych transakcji opcyjnych (a taka jest reguła) i co za tym idzie, konieczności prowadzenia przezeń ewentualnego długotrwałego procesu o niepewnym wyniku. Pokazanie, że klient rozumie sytuację, w istotny sposób wzmacnia jego pozycję negocjacyjną. Bywa bowiem i tak, że bank, który stara się wymusić horrendalne kwoty z tytułu transakcji opcyjnych, blefuje i grozi wykorzystaniem zabezpieczeń, które zostały ustanowione do zupełnie innych umów. Nie wolno się jednak tego obawiać, ponieważ realizacja takiej zapowiedzi byłaby przestępstwem.
Warto przy tym pamiętać, że banki to również przedsiębiorstwa, które kalkulują swoje ryzyko ekonomiczne i prawne. Co więcej, z natury mają awersję do ryzyka. Dlatego w wątpliwych sytuacjach zawsze powinny dążyć do ugodowego zakończenia ewentualnego sporu. I kiedy stoją przed alternatywą: proces z klientem względnie jego upadłość albo ugoda połączona ze znaczną redukcją zobowiązań z tytułu opcji, można przewidywać, że będą skłonne przyjąć tę drugą wersję zdarzeń.
Przedsiębiorca, negocjując z bankiem, powinien również pamiętać o szczególnych zasadach odpowiedzialności odszkodowawczej dotyczących go. Kiedy np. za spółkę kapitałową występuje zarząd, należy zadać pytanie, czy odpowiada on wobec spółki i wspólników za szkody wyrządzone przez podpisanie i wykonanie kontraktów opcyjnych. Otóż zawarcie ugody może odpowiedzialność tę ograniczać co do kwoty, ale zarazem potwierdza, że co do zasady spółka uszczerbek poniosła.
Trzeba bowiem pamiętać, że wykroczenie poza typowe ryzyko gospodarcze zawsze jest naruszeniem zasady starannego działania. Jeżeli przedsiębiorca nie jest spółką, to czyni to na własne ryzyko. Gdy jednak działa w formie spółki, to osoby zarządzające nią uprawiają grę również na ryzyko korporacji i wspólników. Są wprawdzie przepisy i okoliczności, które mogą w jednostkowych przypadkach przyjść z pomocą przedsiębiorcy skuszonemu spekulacyjnym zarobkiem, ale co do zasady osoby zarządzające spółką ponoszą pełną odpowiedzialność wobec spółki i wspólników za straty wynikające z zamknięcia kontraktów opcyjnych.
MARIUSZ KORPALSKI
radca prawny, Komarnicka Korpalski Kancelaria Prawna