Z końcem 2021 r. całkowicie zniknie LIBOR. Tymczasem w wielu umowach to jeden ze składników do obliczania oprocentowania. Może to oznaczać zmiany umów, które mogą stać się jeszcze bardziej niekorzystne dla frankowiczów.
Z końcem 2021 r. całkowicie zniknie LIBOR. Tymczasem w wielu umowach to jeden ze składników do obliczania oprocentowania. Może to oznaczać zmiany umów, które mogą stać się jeszcze bardziej niekorzystne dla frankowiczów.
Niedawno warszawski sąd unieważnił umowę kredytową, która odsyłała do stawki referencyjnej LIBOR publikowanej przez BBA. Stało się tak, bo tego wskaźnika nie ma już od kilku lat. Zdaniem ekspertów, to namiastka problemów, jakie mogą dotyczyć wielu kredytobiorców w Polsce. Za niespełna 2,5 roku ma bowiem zniknąć LIBOR. Banki zapewne będą dążyć do zawarcia aneksów do umów, niekoniecznie korzystnych dla kredytobiorców.
Już w pięciu orzeczeniach Sąd Okręgowy w Warszawie wskazał, że z dniem, kiedy zniknie stawka LIBOR, umowy, w których nie przewidziano czym ją zastąpić, mogą stać się niewykonalne. Dlatego zdaniem sędziego Piotra Bednarczyka jeszcze dziś trzeba zacząć dyskusję o tym, co po LIBORZE.
Po ogłoszeniu opinii rzecznika Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w polskiej sprawie frankowej powróciło pytanie: co dzieje się po unieważnieniu umowy? Odpowiedź zależy od rozstrzygnięcia sądu, a jego wyroki są różne. W najgorszym scenariuszu może się okazać, że konsument musi nagle spłacić pozostałą część kredytu lub rozpocząć kolejne procesy z bankiem. O ile to możliwe, lepsze jest usunięcie abuzywnej klauzuli i pozostawienie kredytu w złotych z oprocentowaniem liczonym według stawki LIBOR.