Dziennik Gazeta Prawna 2013-12-20 – Konsument wciąż zależny od widzimisię banku
Mariusz Korpalski W postępowaniu wieczystoksięgowym wszelkie wątpliwości zawsze działają na niekorzyść petenta. Stąd moje obawy i wątpliwości, czy na pewno przy zmianie prawa bankowego ustawodawca powiedział to, co zamierzał.
Zmiana prawa bankowego, która odebrała moc dokumentów urzędowych w postępowaniu cywilnym księgom rachunkowym banków i sporządzonym na ich podstawie wyciągom, miała przynieść same korzyści. Czy praktyka potwierdziła konieczność nowej regulacji?
Wyroki Trybunału Konstytucyjnego bardzo mądrze wymusiły nowelizację prawa bankowego, która weszła w życie dokładnie pięć miesięcy temu. Z korzyściami może być jednak różnie. Niepewność korzyści widzę w sformułowaniu nowego przepisu.
Zmiana dotyczy i konsumentów, i przedsiębiorców, prawda? Bo wyrok TK, który przyczynił się do zmiany prawa, dotyczył jedynie osób fizycznych nieprowadzących działalności gospodarczej.
Nowy stan prawny, którego istotą jest przeniesienie ciężaru dowodu w procesie cywilnym z klienta na bank, dotyczy zarówno obrotu konsumenckiego, jak i profesjonalnego. To dobrze, ponieważ w stosunkach z bankiem nie ma wielkiego znaczenia rozróżnienie między konsumentem a profesjonalistą np. w dziedzinie handlu zagranicznego. Bardziej liczy się to, że jeśli ktoś obrazi się na jeden bank, to nic mu nie przyjdzie z przejścia do innego. Zasady kredytowania są przecież wszędzie podobne, a łączność między instytucjami finansowymi oczywista. Dlatego korzyści z utraty mocy dokumentów urzędowych przez wyciągi z ksiąg bankowych powinny być dostępne dla wszystkich, żeby nie pogłębiała się przepaść między oferującym pieniądze a potrzebującym ich.
Na czym polega więc problem? Wszyscy się przecież zgadzają, że to dobrze, że instytucje finansowe nie mają już w sądzie przywileju zmuszającego klienta do zaprzeczania prawdziwości treści wydruków z kont.
Cieszy mnie powrót do zasady zapisanej w kodeksie cywilnym, zgodnie z którą ciężar udowodnienia faktu spoczywa na osobie, która z niego wywodzi skutki prawne, ale nie podoba mi się sformułowanie nowego przepisu prawa bankowego. Oczywiście musimy oddzielić ocenę brzmienia artykułu ustawy od tego, jak jest on potem stosowany. Nie mam jeszcze twardych dowodów na niebezpieczeństwo, ale praktyka pokazuje się, że może się ono pojawić. No bo przy pierwszej lekturze art. 95 ust. 1a mówiącego, że moc prawna dokumentów bankowych nie obowiązuje w postępowaniu cywilnym, można nie odczuć niepokoju. O postępowaniu cywilnym mówi się wszak często zamiennie z procesem cywilnym. Ale czy w takim razie nowa regulacja wpłynie na wpisywanie hipotek umownych, które zabezpieczają kredyt, na którym szybko zależy klientowi banku?
Przecież pozostał przepis mówiący, że księgi rachunkowe i sporządzone na ich podstawie wyciągi opatrzone pieczęcią banku mają moc prawną dokumentów urzędowych w odniesieniu do ustanowionych na rzecz banku zabezpieczeń. Dalej czytamy, że mogą one stanowić podstawę do dokonania wpisów w księgach wieczystych. Przecież tylko dodano, że owa moc nie obowiązuje w postępowaniu cywilnym.
No właśnie. Chodzi mi o to, że w dowolnym sądzie wieczystoksięgowym referendarz może doczytać przy wpisywaniu hipoteki, że nie wolno mu uznać mocy urzędowej dokumentów bankowych. Wtedy mój klient będzie musiał czym prędzej iść do notariusza i poświadczać podpisy osoby upoważnionej do składania oświadczeń w zakresie praw i obowiązków majątkowych banków. A to zajmuje czas i kosztuje. Dlatego żałuję, że nie napisano w dodanym przepisie, że moc prawna dokumentów urzędowych nie ma zastosowania do dokumentów bankowych w procesie, a nie jak to dziś mamy czarno na białym, w postępowaniu cywilnym. Postępowanie wieczystoksięgowe jest niezwykle sformalizowanym postępowaniem cywilnym, w którym wszelkie wątpliwości zawsze działają na niekorzyść petenta. Stąd moje obawy i wątpliwości, czy na pewno przy zmianie prawa bankowego ustawodawca powiedział to, co zamierzał.
Jak w takim razie wytłumaczyć relację koła ratunkowego, rzuconego klientowi banku w prawie bankowym, do przepisu kodeksu postępowania cywilnego, który mówi, że sąd może wydać nakaz zapłaty, jeżeli bank dochodzi roszczenia na podstawie wyciągu z ksiąg bankowych oraz dowodu doręczenia dłużnikowi pisemnego wezwania do zapłaty?
To kolejny problem. Ten przepis moim zdaniem powinien być uchylony jednocześnie z uwolnieniem od mocy urzędowej dokumentów bankowych. Działa on wprawdzie tylko w momencie wszczęcia procesu, ale tu ?tylko? oznacza ?aż?. Klient może się przecież dowiedzieć dopiero od komornika, że toczyło się przeciwko niemu postępowanie i został wydany nakaz zapłaty.
Jest więc to możliwość równie niebezpieczna jak formalnie dobrowolne poddanie się egzekucji na podstawie przepisów prawa bankowego?
Otóż to. Częste są niestety również sytuacje, w których sądy rejonowe zatwierdzają treść takich kulawych oświadczeń, nadając klauzulę wykonalności bankowym tytułom egzekucyjnym (BTE) wydanym na takiej podstawie i otwierając tym samym drogę do egzekucji z majątku klienta.
Czyli można powiedzieć, że odebranie w procesie cywilnym mocy urzędowej dokumentom bankowym to kosmetyka?
Nowelizacja poszła w dobrym kierunku, ale działa w najlepszym razie połowicznie. No bo jeśli komornik zajął przedsiębiorcy cały majątek, to cóż z tego, że w wypadku nakazu zapłaty wnosi się zarzuty, od których opłata w sądzie to trzy czwarte tego, co trzeba wnieść w razie złożenia pozwu przeciwko BTE. Jeśli przedsiębiorca, któremu do firmy wszedł komornik, musi zapłacić 75 tys. zł zamiast 100 tys., to przecież wątpliwa ulga.
Ale na czym polegają obserwowane przez pana nieprawidłowości w odbieraniu przez banki oświadczeń o poddaniu się egzekucji?
Oświadczenie powinno jednoznacznie określać kwotę zadłużenia, do której bankowi wolno wystawić BTE. Ma to dać klientowi pewność, że powyżej tej ustalonej wartości egzekucja nie będzie możliwa. Tymczasem zdarzają się oświadczenia ? których treść przygotowuje przecież bank ? które podają górną kwotę zadłużenia w walucie obcej, przeliczanej na złote po kursie arbitralnie ustalanym przez kredytodawcę. A skoro instytucja finansowa nie jest ani umownie, ani ustawowo związana żadnymi parametrami w tej dziedzinie, to określenie w oświadczeniu o poddaniu się egzekucji górnej kwoty w obcym pieniądzu nie daje klientowi odpowiedzi na pytanie, ile będzie musiał zapłacić, jeżeli powinie mu się noga. Innymi słowy dowolność kursu przeliczeniowego powinna powodować nieważność oświadczenia klienta banku jako sprzecznego z prawem.
Poza tym oświadczenie klienta musi określać termin, do którego bank może wystąpić o nadanie BTE klauzuli wykonalności. To także ma służyć ochronie kredytobiorcy. Jeżeli więc treść oświadczenia, które ma podpisać kredytobiorca, uzależnia tę datę wyłącznie od harmonogramu spłat kredytu, to klient znowu zależy od widzimisię banku. Harmonogram nie jest bowiem częścią umowy. Tym samym taki sposób określenia terminu jest sprzeczny z prawem.
Wreszcie ciągle się zdarzają sprawy, w których banki próbują uzyskać klauzulę wykonalności dla BTE na podstawie oświadczenia odnoszącego się wyłącznie do umowy ramowej. Jest natomiast oczywistością, że dopiero konkretna umowa, zawarta na podstawie ramowej, jest podstawą obowiązków klienta. Sąd Najwyższy odniósł się do takich praktyk, uznając ich nieprawidłowość w uchwale o sygnaturze III CZP 6/10.
Więc?
Samo odebranie dokumentom bankowym mocy urzędowej to dla praktyki stanowczo za mało.
FOT. DARIUSZ WOLSKI
Mariusz Korpalski, radca prawny z poznańskiej kancelarii radców prawnych Komarnicka Korpalski
Rozmawiała Dobromiła Niedzielska-Jakubczyk