Bodaj pierwszy raz okazało się przed sądem, że nieprawdziwe lub niepełne informacje banku powinny powodować nieważność umów opcyjnych zawartych w 2008 roku. W wyroku z 30 maja 2011 r. Sąd Okręgowy w Zielonej Górze – ustaliwszy nieważność struktury transakcji opcyjnych (czyli skombinowanych przez bank kilku instrumentów finansowych) pod nazwą „partycypator” – dostrzegł, że bank dysponuje przewagą informacyjną nad klientem i że nie powinien jej nadużywać. Umowa została zawarta w celu zabezpieczenia przed ryzykiem walutowym wpływów klienta z tytułu jego kontraktów budowlanych denominowanych w euro. Sąd uznał za sprzeczną z zasadami współżycia społecznego umowę, w której rozkład praw i obowiązków w czasie nie został prawidłowo przedstawiony klientowi. Wiązało się to z tym, że struktura opcyjna oferowana przez bank pod nazwą „partycypator” nie występuje na rynku. Dlatego klient nie był w stanie samodzielnie ustalić skutków zawarcia takiej umowy. Przede wszystkim nie mógł przewidzieć, że bank zażąda zabezpieczenia majątkowego już w trakcie transakcji ani ostatecznej wysokości swego zobowiązania.
Zdaniem sądu firma, która nie jest profesjonalistą na rynku finansowym, obiektywnie nie była w stanie rozszyfrować ryzyk generowanych przez samą strukturę opcyjną. Umowa ramowa zaś nie wyjaśniała skutków, jakie dla klienta będzie miała zmiana notowań walutowych. Podobnie było z prezentacją przedstawioną klientowi. Dotyczyła ona tylko teoretycznych modeli transakcji forward i opcyjnych. Nie mówiła natomiast w ogóle o strukturze opcyjnej pod nazwą „partycypator”. W konsekwencji sąd uznał, że bank nadużył pozycji silniejszego w stosunku umownym i wykorzystał tę swoją pozycję w sposób wyraźnie krzywdzący drugą stronę. Przedstawianie zaś na etapie kontraktowania nieprawdziwych lub niepełnych informacji co do skutków zawartej umowy powinno być uznane za sprzeczne z zasadami współżycia społecznego i na zasadzie art. 58 par. 2 kodeksu cywilnego w związku z art. 3531 k.c. stanowi o nieważności umowy (sygn. akt V GC 68/09).
Ten polski wyrok pojawił się niedługo po głośnym wyroku niemieckiego Trybunału Federalnego (Bundesgerichtshof – BGH) z 22 marca 2011 r. (XI ZR 33/10). Niemiecki sąd stwierdził, że kwalifikacje zawodowe klienta nie mają zasadniczego znaczenia dla ustalenia przewagi informacyjnej banku. Doświadczenie klienta musiałoby dotyczyć przygotowywania przez bank transakcji konkretnego rodzaju, czyli klient musiałby wykazywać znajomość produktów bankowych niejako od kuchni. Dlatego prezentacja produktu klientowi nie może być tylko teoretyzowaniem na temat transakcji określonego typu. Musi ona dotyczyć skutków prawnych konkretnej oferowanej transakcji. Niewystarczające jest – zdaniem trybunału – powołanie się na generowanie przez transakcję ryzyka teoretycznie nieograniczonego, jak to określili sędziowie. Prezentacja powinna wskazywać na ryzyko „realne i rujnujące”. Nadużycie przewagi informacyjnej banku skutkowało – według sędziów – naruszeniem „automatycznej” umowy o doradztwo, której zawarcie należy zawsze przyjmować w przypadku oferowania nieprzejrzystych transakcji przez bank. Te wnioski mogłyby dotyczyć również wielu polskich spraw, także tej, którą rozpatrzył Sąd Okręgowy w Zielonej Górze. W obydwu wypadkach rozstrzygnięcie zostało oparte na klauzulach generalnych. Sąd polski powołał się na naruszenie zasad współżycia społecznego, zaś niemiecki trybunał – na konstrukcję automatycznej umowy o doradztwo. Warto podkreślić, że obydwa wyroki zapadły w stanie prawnym sprzed formalnej implementacji zasad MiFID (Markets in Financial Instruments Directive to angielska nazwa dyrektyw w sprawie rynków instrumentów finansowych). Dziś nakazują one instytucjom finansowym rzetelnie informować o istocie zawieranych transakcji klientów, którzy nie są profesjonalistami w dziedzinie obrotu instrumentami finansowymi.