Czy pomyłkowa oferta w internecie stawia nas na przegranej pozycji?
www.gazetaprawna.pl, Mariusz Korpalski
Co może zrobić osoba, która na stronie internetowego portalu aukcyjnego zaoferowała przez pomyłkę sprzedaż całej działki za cenę 1 mkw.?
– Taki oferent może czuć się bezpiecznie. Już na podstawie przepisów o wykładni woli może się bronić, mówiąc, że nie było zgodnego zamiaru stron. Błąd jest tu istotny i łatwo zauważalny dla osoby, która taką ofertę przyjęła. Z ostrożności oferent może też powołać się na błąd i uchylić się od skutków swego niefortunnego oświadczenia woli złożonego w internecie. Może to zrobić pisemnie, oświadczając osobie, która ofertę przyjęła, że pomylił się i całej działki nie sprzeda za cenę 1 mkw. I jeśli niedoszły sprzedawca przyjmie tę metodę, powinien wysłać list w ciągu roku od wykrycia błędu. Może to zrobić również mailem. Forma pisemna jest w takich przypadkach potrzebna tylko dla celów dowodowych. A niedoszły kupujący nie może oferentowi w takiej sytuacji nic zrobić, mówiąc kolokwialnie. Nie może wymusić sprzedaży, ponieważ nie została przeniesiona własność nieruchomości ani nawet nie została podpisana skuteczna umowa przedwstępna. Nie zachowano bowiem formy aktu notarialnego, co w wypadku nieruchomości jest nieodzowne. I będzie tak z oferowaniem nieruchomości przez internet dopóty, dopóki nie będzie e-aktów. O odszkodowaniu też nie ma co mówić, bo kupujący nie poniósł żadnych kosztów.
– O jakich różnicach należy pamiętać, składając w internecie ofertę sprzedaży ruchomości i nieruchomości?
– Różnica wynika tylko z przepisów dotyczących formy sprzedaży. Do zbycia ruchomości przepisy nie wymagają nawet formy pisemnej, więc sprzedaż w przestrzeni wirtualnej jest łatwa i skuteczna.
– A gdyby składając ofertę, pomylił się co do ceny sprzedaży samochodu?
– Taką pomyłkę należałoby rozpatrywać na gruncie przepisu mówiącego o wykładni oświadczeń woli. Nakazuje on badać zgodny zamiar stron. Jeśli więc nie da się przypuścić, że ktoś o zdrowych zmysłach złożyłby tego rodzaju ofertę, to można założyć, że nie obowiązuje ona. Inaczej jest z oświadczeniami złożonymi na próbę czy dla zbadania rynku. Gdyby ktoś wylicytował w internecie samochód terenowy za 35 tys. zł, a potencjalny sprzedający utrzymywał, że chciał tylko sprawdzić, ile warte jest jego auto, to sprzedaż byłaby ważna i zapewne każdy sąd zasądziłby wydanie kupionej rzeczy.
Notowała DOBROMIŁA NIEDZIELSKA-JAKUBCZYK