– Książka to w pewnym sensie zbiór naszych artykułów i felietonów, które ukazały się w mediach w ciągu ostatnich ostatnich 10 lat. Dwa lata temu doszliśmy do wniosku, że sprawy, o których piszemy są cały czas aktualne, uznaliśmy więc, że warto je utrwalić w formie książkowej.
– Przede wszystkim sedno problemu tkwi w mechanizmie, który miał zabezpieczać, a który był tak naprawdę bardzo ryzykowny. Istota problemu to ryzyko walutowe, które pojawiło się w umowie, a nie powinno. I to zarówno w umowie opcji walutowej, która miała zabezpieczać przedsiębiorcę, jak i w kredycie „frankowym”, który miał finansować mieszkanie dla rodziny. W jednym i drugim wypadku pojawia się coś, co przy zawieraniu umowy jest często bagatelizowane, czyli ryzyko, że klient będzie musiał zapłacić o wiele więcej, niż się spodziewał. Właściwie nie wiadomo „ile”, nie wiadomo „kiedy” i nie wiadomo też „czy”. Oczywiście na tym polega ryzyko, że my nie wiemy, co będzie, ale takie transakcje nie powinny, naszym zdaniem, mieć ryzyka walutowego. Dochodzenie podobnych spraw w sądzie to bardzo trudne zadanie dla prawników, albowiem pojęcie ryzyka nie występuje w przepisach prawa.
– Rozbieżność w zakresie wyroków w sprawach dotyczących opcji walutowych jest bardzo duża. To znaczy, trudno czasami stwierdzić, dlaczego jedni wygrywają, a inni przegrywają przy tym samym stanie faktycznym i prawnym. To zadziwiające, ponieważ niektórzy rozumieją tą zawiłość związaną z ryzykiem, a inni hołdują przekonaniu, że to co jest zapisane w umowie to rzecz święta. I z tym mieliśmy często do czynienia. Nasza książka w jakiś sposób tłumaczy te kwestie, co się działo od początku drogi, z czym borykaliśmy się w pierwszych latach procesów dotyczących opcji walutowych czy też procesów „frankowiczów”. Zaczynaliśmy od materii kompletnie nieznanej, a dziś musimy powiedzieć, że po kilkunastu latach, w końcu w dużej mierze dotarliśmy do świadomości decydentów.
– Według Komisji Nadzoru Finansowego problem dotyczył 20 miliardów złotych, a według szacunków ze strony społecznej mówimy o kwocie 200 miliardów złotych. W pewnym sensie to już historia, gdyż działo się to 10 czy 12 lat temu. Pojedyncze procesy jeszcze się toczą. Ostatnio miał miejsce największy wyrok zasądzony w historii sporów procesowych w tym zakresie. Firma EBUD ogłosiła, że odzyskuje od jednego z banków 100 milionów złotych. Niemniej to są sprawy, które zaczęły się dawno, a obowiązuje przedawnienie. Zazwyczaj już nie ma dzisiaj możliwości wszczęcia procesu w takiej sprawie. Możemy tylko myśleć retrospektywnie i starać się być mądrzejszym po szkodzie.
Głos Przedsiębiorcy 11 (157) / 2021