Z tych względów, i odwołując się do wagi społecznej spraw frankowych, Stowarzyszenie na rzecz Obrony Praw Konsumenta i Obywatela Pro Futuris formułuje we wniosku do NIK kilka uwag do przeanalizowania.
Po pierwsze, wskazuje, że to nieprawda, że problem kredytów denominowanych lub indeksowanych do walut obcych wynika ze zmian kursu złotego w czasie obowiązywania umów, a nie z ryzyka walutowego, którym konsument został obciążany w momencie zawierania umowy. Po drugie, nie jest uprawnione twierdzenie, że co do zasady konsumenci byli informowani należycie o ryzyku walutowym i że przeciętny konsument powinien być świadom tego ryzyka. I po trzecie, nie może mieć znaczenia, iż motywacją części czy nawet wszystkich kredytobiorców frankowych było zaciągnięcie kredytu z niższym oprocentowaniem i „niższą historyczną bieżącą ratą”. Rozsądnie działający klient banku powinien przecież wybrać tańszą z dwóch ofert, zakładając, że obie są uczciwe i legalne.
Mimo niepoproszenia NIK przez SN o opinię może ona ją złożyć jako tzw. przyjaciel sądu (amicus curiae), co nie jest uwarunkowane żadnymi wymogami formalnymi – pisze stowarzyszenie do NIK.
– Wniosek o opinię do NIK oceniam pozytywnie. NIK już badała skuteczność systemu ochrony konsumentów wobec problemu kredytów walutowych i ryzyka. W jej ocenie państwo zawiodło w sprawie kredytów frankowych i nie doczekaliśmy się ustawowego rozwiązania problemu. A każda kolejna merytoryczna opinia może się przyczynić do ugruntowania prokonsumenckiego orzecznictwa – mówi Kinga Strychalska, radca prawny z Kancelarii Jedliński, Bierecki i Wspólnicy.
Zdaniem dr. Mariusza Korpalskiego, radcy prawnego, opinia NIK byłaby przydatna do wykazania nietrafności uwag KNF o niemożności przewidzenia ryzyka kursu w latach 2006–2008, co wytknęła NIK w raporcie.