Rzecznik Praw Obywatelskich przystępuje do postępowań sądowych po stronie konsumentów, więc nietrudno zgadnąć, jakie jest jego stanowisko w tej materii. Najwyższa Izba Kontroli w swoim raporcie w 2018 roku miażdży instytucje odpowiedzialne za ochronę konsumentów, które nie zapewniły właściwego egzekwowania praw kredytobiorców oraz zbyt późno przeciwdziałały nieuczciwym praktykom banków. W raporcie wskazuje się, że na negatywny wpływ na ochronę kredytobiorców ma także konieczność eliminowania niewłaściwych praktyk banków w drodze długotrwałych postępowań sądowych. Dalej czytamy, że wobec słabości instytucji państwowych, banki uzyskały korzyści, wynikające ze stosowania niedozwolonych postanowień umownych.
Co do stanowiska Rzecznika Praw Dziecka trudno się spodziewać innej opinii niż ta, że problemy z tymi kredytami przyczyniły się do erozji relacji w rodzinie. Rozwody, emigracja zarobkowa czy nawet samobójstwa na tym tle doprowadziły często do pogorszenia się sytuacji materialnej małoletnich. Na świecie powstało wiele naukowych raportów na ten temat, prezentowanych przez stowarzyszenia konsumentów na międzynarodowych konferencjach.
Szef Narodowego Banku Polskiego uważa, że za kredyty walutowe odpowiadają wyłącznie banki i nie powinny zrzucać odpowiedzialności na innych. Przełomu w Polsce nie przyniosły również kolejne orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Kredyty frankowe. Prawnicy w roli kozła ofiarnego
Jednocześnie w oczekiwaniu na kolejne przełomowe uchwały i orzeczenia rozpętała się medialna ekspansja banków, które próbują znaleźć kozła ofiarnego stworzonej przez siebie sytuacji. W Polsce wciąż nie przebija się do świadomości społecznej fakt, że pozwy tzw. frankowiczów to skutek bezczynności państwa, a nie chciwości prawników, jak sugerują niektórzy przedstawiciele świata bankowego. Prawnicy wbrew temu, co piszą i mówią niektórzy prezesi banków, nie gwarantują łatwego sukcesu, ale podkreślają złożoność zagadnień i wieloletnią batalię sądową. Jeden z prezesów banku przyznał również, całkiem otwarcie i nieoczekiwanie w trakcie dyskusji po kolejnym orzeczeniu TSUE, że to chciwość po stronie banków i klientów doprowadziła do obecnej sytuacji.
Kredyty frankowe. Banki były na „nie”, teraz zmieniają zdanie
Banki po latach mówienia „nie” wszystkim propozycjom od rozwiązania systemowego po zawieranie ugód w procesach, dopiero w obliczu przegrywania masowego spraw i zmianie orzecznictwa na prokonsumeckie, zaczynają mówić o swoich propozycjach ugodowych. Przypomnijmy więc, wszystkie ich „nie”. „Nie” dla propozycji ustawy prezydenta, „nie” dla propozycji ustaw sejmowych, „nie” dla Rzecznika Finansowego, który uznał, że żądanie wynagrodzenia przez banki za korzystanie z kapitału jest bezprawne. Zadziwiająca lekkość traktowania stanowisk instytucji państwowych oraz orzeczeń niekorzystnych dla banków wciąż musi budzić zdziwienie.
W 2020 roku i 2021 w ponad 90 proc. spraw sądy uznały umowy z bankami za nieważne. I tylko ten fakt skłonił banki, a właściwie jak na razie jeden bank, PKO BP do systemowego przedstawienia propozycji ugodowych. Czy frankowicze, umęczeni walką z bezprawnymi bankowymi tytułami egzekucyjnymi (w końcu po latach uznanymi za nieuzasadnione przywileje), długoletnimi sporami i zawieszeniami postępowań na czas pytań prejudycjalnych zadawanych Trybunałowi Sprawiedliwości Unii Europejskiej, zechcą masowo zawierać ugody? Przypomnijmy, że sądy wielokrotnie kierowały te sprawy do mediacji, która okazała się ślepą uliczką, w której na długi czas utknęli również członkowie pozwów grupowych przeciwko bankom. Na zmianę podejścia był długi czas.
Kredyty frankowe. Dyktat finansjery trwał od lat
To dopiero po latach zbliżająca się uchwała Sądu Najwyższego, która ma stać się zasadą prawną, wyjaśniającą, miejmy nadzieję, do końca wszystkie wątpliwości, spowoduje, że banki uciekając od miecza Damoklesa, będą w końcu oferować swoje ugody. Do tej pory banki w Polsce zachowywały się tak, jakby było im wszystko wolno. Posuwały się nawet do formułowania propozycji spłaty kredytów z klauzulami abuzywnymi, ze względu na dobro demokracji. Może warto przypomnieć w tym miejscu, że kryzys globalny został wywołany właśnie przez banki. To sprzedaż niewiarygodnych (zwanych nawet śmieciowymi) produktów finansowych wokół kredytów hipotecznych, w ostateczności przyniosła na świecie puste mieszkania i górę prywatnych długów. Sąd Najwyższy stwierdził na marginesie jednego ze swoich uzasadnień, że to państwo winno było rozwiązać ten problem. Tak się jednak nie stało i dlatego w Polsce właśnie sędziowie Sądu Najwyższego muszą wystąpić w roli Nemezis – bogini zemsty, sprawiedliwości i przeznaczenia.
Kredyty frankowe. Tak poradziły sobie z nimi inne kraje
Chorwackie sądy już w 2013 roku stwierdziły, że banki naruszyły prawa klientów, nie informując ich we właściwy sposób o ryzykach związanych z kredytami indeksowanymi do franka. W rezultacie bankom nakazano przewalutowanie kredytów na chorwackie kuny po kursie, który obowiązywał, gdy pożyczki te były zaciągane, a także zastosowanie stałej stopy procentowej.
Na Węgrzech, w 2015 roku, przewalutowano te kredyty na forinty. Już w 2011 roku państwo wzięło w obronę swoich obywateli, zamrażając czasowo kurs spłaty. Uchwalono ustawę zezwalającą kredytobiorcom na wcześniejszą spłatę kredytów walutowych, po preferencyjnym kursie około 1/3 niższym niż rynkowy, wraz z udzielaniem przez banki tanich refinansujących kredytów w forintach.
W Serbii w 2019 uchwalono ustawę umożliwiającą dłużnikom przewalutowanie kredytów zaciągniętych we frankach szwajcarskich na euro, według kursu zawarcia umowy.
W Rumunii banki same zaproponowały przewalutowanie kredytów na leje z jednoczesną redukcją długu o 22,5 proc.
W Hiszpanii kredyty frankowe stanowiły mniejszy problem niż w Polsce, ale i tam kilka tysięcy osób poszło w tej sprawie do sądów. Sąd Najwyższy pod koniec 2017 roku przyznał rację jednemu z klientów i nakazał przewalutowanie kredytu na euro i wskazał, że bank nieodpowiednio wyjaśnił kredytobiorcom charakter zagrożeń związanych z klauzulami dotyczącymi denominowania kredytu w walucie niebędącej tą, w której otrzymują dochody. Nie wyjaśnił też, jak poważne mogą być konsekwencje związane z materializacją takiego ryzyka.
We Francji sąd karny w Paryżu zasądził ponad 150 milionów euro odszkodowania dla 2,3 tys. francuskich frankowiczów i uznał bank za winnego oszukańczej praktyki marketingowej i ukrywania tego przestępstwa. Zasądzono tez maksymalną grzywnę 187,5 tysięcy euro i co najważniejsze rekompensaty za szkody finansowe i moralne dla kredytobiorców, którzy wnieśli powództwo. Ponadto dwóm stowarzyszeniom konsumenckim przyznano ponad milion euro. Sąd karny nakazał wypłacić odszkodowanie nawet, jeśli bank zdecyduje się na odwołanie. W sumie bank powinien zapłacić ofiarom od 100 do 150 milionów euro. I na koniec, pod koniec kwietnia na Ukrainie specjalną ustawą wszystkie tego typu kredyty zostały przewalutowane na hrywnę. Przewalutowanie kredytów ma się odbywać według kursu będącego średnią z dnia udzielenia i z dnia restrukturyzacji. Wprowadzone zmiany ustawowe w założeniu mają ochronić kredytobiorców przed nadużyciami ze strony banków i doprowadzić do odbudowy wypłacalności kredytobiorców. Pytanie: czy i kto rozwiąże systemowo problem frankowiczów w Polsce, od lat pozostaje bez odpowiedzi.
Ślepa pogoń za zyskiem
I na koniec – bankierzy zamiast obarczać winą prawników za skutki swoich działań, powinni zacząć odbudowywanie zaufania do swoich banków, bowiem najczęściej po wyjściu z sali sądowej, słyszę od frankowiczów: nigdy więcej kredytu, nawet na telewizor. Lęk przed popadnięciem w podobne problemy będzie skłaniał ludzi, nawet jeśli nie mieli takiego kredytu, do pożyczania pieniędzy od rodziny bądź przyjaciół. To są tylko niektóre skutki społeczne wieloletniej batalii o kredyt możliwy do spłacenia. To niczym nie ograniczane dążenie banków do maksymalizacji zysków, doprowadziło do całej tej dramatycznej sytuacji tysiące polskich rodzin. Wywołało i wywołuje dalej idące skutki społeczne, między innymi eksmisje, bankructwa, przymusowe emigracje za chlebem i tragedie rodzinne. Ofiar było ponad 700 tysięcy.
Ślepa pogoń za zyskiem bez refleksji nad konsekwencjami społecznymi jest nie tylko moralnie wątpliwa, ale wręcz niebezpieczna. Być może taki głos prawników w dyskusji nie robi wrażenia na bankierach, ale może posłuchają Larry’ego Finka, założyciela i szefa BlackRock, największej firmy (o wartości 5,7 biliona dolarów) zarządzającej aktywami na całym świecie, który w liście zatytułowanym „Poczucie celu’’ pisze, że społeczeństwo żąda dziś, by korporacje, zarówno państwowe, jak i prywatne, służyły celom społecznym. Jego zdaniem korporacje muszą przynosić korzyści wszystkim zainteresowanym stronom, w tym, udziałowcom, pracownikom, klientom i społecznościom, w których funkcjonują. Nic dodać, nic ująć.
Autor: Beata Komarnicka- Nowak, radca prawny, Wspólnik Komarnicka Korpalski Kancelaria Prawna