Banki ciągle dyktują klientom dogodne dla siebie warunki. Nie znaczy to jednak, że i one nie podlegają regułom powszechnie obowiązującego prawa. Pojawiło się także kilka ważnych dla klientów instytucji finansowych orzeczeń, które – jeśli nawet dotyczą konkretnej sprawy lub ograniczonego kręgu adresatów – stanowią ważną wskazówkę i dla samych banków, i dla sądów orzekających w podobnych sprawach
Stosunki między przedsiębiorcami w gospodarce rynkowej powinny układać się – na ile to możliwe – symetrycznie i proporcjonalnie. Przynajmniej teoretycznej równości ma sprzyjać zarówno zasada swobody umów, jak i m.in. prawo konkurencji. Niemniej to, co pierwotnie zostało zaprojektowane jako zabezpieczenie uczciwego obrotu, z czasem stało się narzędziami nacisku wywieranego na innych przedsiębiorców przez grupę szczególnie dziś uprzywilejowaną, czyli banki. Zachowały one bowiem przywileje z poprzedniego systemu i wywalczyły nowe. Dlatego prowadzący firmy w innych branżach muszą sobie uświadamiać, co może ich ze strony instytucji obracających pieniędzmi spotkać i jak powinni reagować w newralgicznych momentach.
Nadzabezpieczanie
Jednym z poważnych problemów dokuczających klientom banków jest nadzabezpieczanie umów. Chodzi o wyraźną nadwyżkę żądanych od dłużnika zabezpieczeń nad zobowiązaniami wynikającymi z umowy, powiedzmy kredytu. Taka sytuacja w wypadku przedsiębiorców nierzadko powoduje utrudnienie czy nawet uniemożliwienie nawiązania współpracy z innym bankiem. Sąd Najwyższy w wyroku z 20 maja 2004 r. (sygn. akt II CK 354/03, OSNC, 2005/5/91) orzekł, że tego rodzaju działanie jako sprzeczne z zasadami współżycia społecznego jest niedopuszczalne. Jednak – z powodu braku szczegółowych regulacji czy to w kodeksie cywilnym, czy w prawie bankowym zarzut nadzabezpieczenia (innego niż hipoteka) można konstruować, jedynie powołując się zasadę wolności gospodarczej (przywołując art. 20 konstytucji i art. 3531 kodeksu cywilnego). Niemniej ostatnia nowelizacja ustawy o księgach wieczystych i hipotece, która weszła w życie 20 lutego 2011 r., przewiduje (art. 68 ust. 2 zd. 2), że jeśli zabezpieczenie hipoteczne jest nadmierne, to właściciel obciążonej nieruchomości może żądać zmniejszenia sumy hipoteki. Takie postanowienie ma zapobiec właśnie ryzyku nieważności umowy hipotecznej, która mogłaby się pojawić właśnie w razie nadzabezpieczenia. Klient banku jest więc chroniony nie przez nieważność zbyt wysokiej sumy hipoteki, lecz przez roszczenie o jej obniżenie. Ustalenie nieważności umowy hipotecznej zabezpieczającej kredyt mogłoby bowiem powodować nieważność umowy kredytowej, gdyby dowiedziono, że bez takiego właśnie zabezpieczenia czynność polegająca na udzieleniu kredytu nie zostałaby dokonana (art. 58 par. 3 k.c.). Nowy przepis pozwalający żądać obniżenia zabezpieczenia hipoteką jest skutkiem dwóch rzeczy – po pierwsze przy nowych zasadach ustanawiania hipoteki w ogóle trudno jest przyjąć sztywną regułę wskazującą granice zabezpieczenia. Tyle że da się założyć, iż nadmierność pojawia się, gdy suma hipoteki w oczywisty sposób przerasta wysokość wierzytelności głównej, odsetek i innych należności ubocznych. Nie jest jednak wykluczone, że ustanowienie hipoteki w innej walucie niż zabezpieczona wierzytelność będzie uzasadniało wyższą sumę zabezpieczenia (ze względu na ryzyko kursowe). Tak czy owak sąd wieczystoksięgowy wpisujący hipotekę sam nie będzie badał, czy jej wysokość jest nadmierna. Potrzebny jest wniosek zainteresowanego. Druga kwestia związana z pojawieniem się nowej regulacji dotyczącej hipotek to to, że zaczyna się przebijać pogląd, że klient banku powinien być jakoś chroniony przed samowolą i nieuzasadnionymi przywilejami kredytodawców. Dlatego też, skoro stało się możliwe zakwestionowanie wysokości hipoteki w związku z nadzabezpieczeniem, to zainteresowany zmianą swojej sytuacji przedsiębiorca powinien również wszcząć działania zmierzające do ustalenia nieważności wszystkich innych towarzyszących jej zabezpieczeń, jeżeli ich wysokość nie jest uzasadniona wartością ochranianego w ten sposób zobowiązania (może to być przewłaszczenie na zabezpieczenie, kaucja czy oświadczenie o poddaniu się egzekucji).
Warto pamiętać, że do nadzabezpieczenia może dojść w chwili zawierania umowy z bankiem albo w czasie jej obowiązywania. Możliwe są co najmniej trzy scenariusze:
● bank żąda dodatkowego zabezpieczenia,
● bank nie obniża wysokości zabezpieczenia mimo spłaty części kredytu,
● klient spłaca część kredytu wcześniej (mimo że umowa na ten temat milczy).
W dwóch pierwszych sytuacjach przeważnie pojawia się nadzabezpieczenie, w trzeciej – niekoniecznie. Dlatego w czasie negocjacji poprzedzających wzięcie kredytu warto pamiętać o domaganiu się wprowadzenia do umowy klauzuli stopniowej redukcji zabezpieczeń, proporcjonalnej do spłat. Wówczas, w razie pojawienia się nieprzewidzianego nadzabezpieczenia, strony mogą również podpisać aneks lub nową umowę kredytową oraz towarzyszące jej umowy zabezpieczające, tak by były w pełni skuteczne.
Wzorce umów
Banki, wykorzystując swoją przewagę kontraktową, proponują klientom wzorce umów. Ci ostatni mogą taki szymel podpisać (wówczas zawierają umowę przez przystąpienie, bez negocjacji) albo odrzucić i nie otwierać w banku rachunku, nie pożyczać w nim pieniędzy itd. Umowy indywidualnie negocjowane z bankiem zdarzają się bowiem bardzo rzadko. Nie jest to oczywiście sytuacja dla klienta optymalna, ale nie można się godzić na wszystko i warto pamiętać, że każdy wzór to umowa. Dlatego musi mieć odpowiednią formę i treść, a także taki wzór może być zmieniany w czasie trwania umowy, o ile zawiera klauzulę modyfikacyjną określającą istotne okoliczności uzasadniające nowelizację. Mówią o tym m.in.: uchwały 7 sędziów SN z 22 maja 1991 r. (sygn. akt III CZP 15/91) i z 6 marca 1992 r. (sygn akt III CZP 141/91). I nawet zaakceptowanie przez klienta złamania tej reguły nie uchyla jej.
Regulamin
Regulamin bankowy może mieć jedną z dwóch postaci: papierową lub elektroniczną, i każda wymaga innego udostępnienia. Ten pierwszy wiąże, gdy klient mógł się z łatwością dowiedzieć o jego treści. Domniemanie faktyczne, że klient otrzymał regulamin dotyczący zawieranej umowy, powstaje w chwili, w której podpisuje on oświadczenie, że zapoznał się z tym dokumentem. Jeżeli więc okaże się, że przedsiębiorca regulaminu nie dostał, powinien złożyć pisemną (wolno uczynić to również e-mailem lub faksem) prośbę o doręczenie go. Może się również zdarzyć, że w banku obowiązuje w tym samym czasie kilka wersji tego samego regulaminu. Wówczas trzeba się domagać wiążącego dla klienta, a w razie sporu jest to argument pozwalający zasadnie dowodzić nieskuteczności domniemania przekazania mu regulaminu. Regulamin w postaci elektronicznej to taki, który został zapisany w pliku tekstowym w komputerze, wysłany przez telefon komórkowy lub przekazany na płycie CD. Jakikolwiek by był, powinien on być wręczony lub przesłany przed zawarciem umowy. Zawsze chodzi o to, by klient z łatwością mógł ów wzorzec przechowywać i odtwarzać. Tak więc doręczenie jest możliwe pocztą elektroniczną, SMS-em, zwykłą pocztą, względnie przez osobiste przekazanie płyty. Udostępnienie regulaminu na stronie www w zasadzie nie powinno być traktowane jako doręczenie, chociażby dlatego, że klient nie jest wówczas w stanie prześledzić ewentualnych zmian.
Niezależnie od postaci regulaminu trzeba się bronić przed klauzulami fikcji komunikującymi, że przedsiębiorca otrzymał go lub że się z nim zapoznał, jeżeli to nieprawda. Wydaje się to dlatego ważne, że regulamin jest istotnym elementem umowy. Poza tym nie ma żadnej niezależnej instytucji, która przechowuje regulaminy, czyli takiej, w której w razie sporu można sprawdzić treść konkretnego dokumentu z określonego dnia. Gdyby więc doszło do sporu na tle zawartości merytorycznej regulaminu, spóźnione żądanie doręczenia go pokazałoby, że klient nie wie, co podpisuje, a poza tym uzależniłoby jego prawa od treści dokumentu, który prześle przeciwnik procesowy, który z oczywistych względów nie miałby motywacji do rzetelnego współdziałania w takiej sytuacji.
Zmiana postanowień
Zmiana zarówno regulaminów, jak i konkretnych umów o określoną szczegółowo usługę wchodzi w życie z dniem zaproponowanym przez bank, chyba że klient rozwiąże kontrakt w najbliższym terminie wypowiedzenia (art. 3841 k.c.). Ustalenie np. modyfikacji umowy kredytowej, w tym zmiany wysokości oprocentowania, dopuszcza np. art. 69 prawa bankowego. Przepis ten nie wprowadza jednak zasad odmiennych od ogólnie obowiązujących. Uprawnienia klienta są więc bardzo ograniczone, a co gorsza, i tak przeważnie nie może on sobie pozwolić na wypowiedzenie kontraktu. Dlatego bank ma prawo zmienić warunki uregulowane we wzorcu, tylko gdy:
● zmiana warunków została przewidziana w umowie (wzorcu),
● wzorzec podaje przyczyny zmiany,
● podane przyczyny są istotne (tak mówi uchwała 7 sędziów SN z 6 marca 1992 r. – sygn. akt III CZP 141/91 – czy wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie z 18 sierpnia 1998 r. – I ACr 318/93, jak również wyrok SN z 5 kwietnia 2002 r. – sygn. akt II CKN 933/99).
Zasady chroniące klienta przed nielojalnym operowaniem wzorcami stosuje się – w drodze analogii – do klauzul narzuconych indywidualnie. Wówczas to na kliencie ciąży dowód, że bank nie brał pod uwagę negocjowania tego postanowienia. Wszak zawsze podanie w umowie istotnych przyczyn uzasadniających jej zmianę (a więc również przez bank) jest wymagane po to, by uchronić drugą stronę (klienta) przed nieoczekiwanym pogorszeniem warunków. W wypadku kredytowania chodzi przede wszystkim o opłaty, w tym o wysokość oprocentowania. Przyjmuje się, że podane przyczyny zmiany są istotne tylko wtedy, kiedy dotyczą gospodarki finansowej banku. Uzależnienie zmiany oprocentowania pożyczki od wysokości stopy kredytu refinansowego jest więc wystarczające, ale tylko o tyle, o ile bank z takiego kredytu korzysta. I jeśli nawet pojawiła się uzasadniona, istotna przyczyna zmiany umowy, a bank ją przywołał, to musi on spełnić jeszcze jeden warunek. Powinien doręczyć nowy wzorzec klientowi. Przy zmianie wzorca nigdy nie można bowiem przyjąć, że klient z łatwością mógł się o tym dowiedzieć i dlatego jest taką nowelizacją związany (uchwała 7 sędziów SN z 22 maja 1991 r. – sygn. akt III CZP 15/91).
Wypowiedzenie
Każda umowa zawarta na czas nieoznaczony może zostać wypowiedziana przez każdą ze stron. To jeden z kanonów prawa cywilnego. Dlatego każde postanowienie wyłączające to prawo lub przyznające je tylko jednej ze stron jest nieważne (art. 3651 k.c.). Nieważne są także wszelkie inne ograniczenia, nawet wyłącznie z ważnych powodów albo z podaniem uzasadnienia. Jedyną dopuszczalną barierą jest termin wypowiedzenia. Strony mogą go ukształtować w umowie. Niemniej zawsze warto ustalić, czy czas, w którym nie wolno rozwiązać umowy, nie prowadzi do niedopuszczalnego wiązania klienta z bankiem.
Jedynym przypadkiem ustawowej regulacji wypowiedzenia umowy bankowej jest art. 730 k.c. dotyczący umowy rachunku bankowego. Mówi on, że klient może taką umowę wypowiedzieć w każdym czasie, a bank wyłącznie z ważnych powodów. Jeżeli terminy wypowiedzenia nie są ustalone ani umownie, ani ustawowo, to wypowiedzenie wywiera skutek niezwłocznie po złożeniu takiego oświadczenia. Jednocześnie „niezwłocznie” co innego oznacza dla wypowiedzenia czynionego przez klienta, a co innego dla banku. Klient może wypowiedzieć umowę ze skutkiem na dzień doręczenia pisma bankowi, natomiast instytucja finansowa musi wyznaczyć klientowi termin wystarczający do przygotowania się do skutków wypowiedzenia (może to być czas potrzebny do wybrania innego banku i założenia w nim rachunku). Pomocniczo można stosować ogólną zasadę wykładni: niezwłocznie oznacza bowiem w prawie cywilnym 14 dni, jeżeli nic innego nie wynika z okoliczności sprawy (orzeczenie SN z 28 maja 1991 r. – sygn. akt II CR 623/90).
Umowę kredytu, pożyczki czy o saldo debetowe bank może wypowiedzieć, jeżeli klient utraci zdolność kredytową (art. 75 ust. 1 p.b.), przy czym ustawa co do zasady nie określa kryteriów ustalania tej właściwości. Tym samym stwierdzenie, jaka zmiana w sytuacji finansowej klienta jest równoznaczna z utratą zdolności kredytowej, jest możliwe tylko w konkretnym przypadku. Jedyny wyjątek polega na ustawowym wyartykułowaniu, że klient traci zdolność kredytową w razie zagrożenia upadłością. Przesłanki upadłości (niewypłacalność i nadmierne zadłużenie) definiuje art. 11 prawa upadłościowego i naprawczego. Niezależnie jednak od tego, czy bank wypowiada kredyt z powołaniem się na ogólną utratę zdolności kredytowej, czy na zagrożenie upadłością, w przypadku uzależnienia klienta od konkretnego kredytu wypowiedzenie go powoduje utratę zdolności kredytowej. Dzieje się tak w praktyce nawet wtedy, kiedy w chwili podejmowania przez bank decyzji o wypowiedzeniu klient zdolność kredytową miał. Takiej sytuacji pozwala zaradzić zastosowanie art. 5 k.c., choć czasem może to być trudne inaczej niż w procesie. Przepis ten nie pozwala bowiem nikomu korzystać z jego praw w sposób sprzeczny z zasadami współżycia społecznego (tak mówi m.in. postanowienie SN z 27 listopada 2003 r., sygn. akt III CZP 78/03). Podobnie za sprzeczne z uczciwości kupieckiej można uznać praktyki uzasadniające utratę zdolności kredytowej jej utratą przez poręczyciela, który zabezpiecza umowę kredytobiorcy. Niewłaściwe jest również stwierdzenie utraty zdolności kredytowej klienta tylko dlatego, że jest on poręczycielem innej osoby, która stała się niewypłacalna.
Nakaz zapłaty
Przedsiębiorcy niekiedy zapominają o możliwości wszczęcia przez bank postępowania nakazowego. Tymczasem procedura ta prowadzi do wydania nakazu zapłaty na podstawie artykułów 4841 – 497 k.p.c. Nie należy go mylić z nakazem zapłaty w postępowaniu upominawczym (tam stosuje się art. 4971 – 505 k.p.c.). Nakaz wydany w postępowaniu nakazowym jest tytułem zabezpieczenia od chwili wydania go i nie potrzebuje klauzuli wykonalności. W praktyce jego skutki bywają zgubne dla przedsiębiorcy. Bank wierzyciel może bowiem zająć na zabezpieczenie cały majątek dłużnika. A co gorsza, o wszczęciu postępowania nakazowego dłużnik dowiaduje się od komornika. Nie bez znaczenia jest także to, że bank może złożyć pozew w postępowaniu nakazowym na podstawie wyciągu z ksiąg bankowych i wezwania dłużnika do zapłaty (art. 485 par. 3 k.p.c.). Oświadczenie klienta nie jest wówczas potrzebne. Jest to jeden z przejawów wyjątkowego uprzywilejowania banków. Bo np. każdemu innemu przedsiębiorcy powództwo w postępowaniu nakazowym przysługuje wtedy, kiedy złoży – prócz innych – dowód spełnienia świadczenia wzajemnego (art. 485 par. 2a k.p.c.), czyli np. pokwitowanie dłużnika świadczące o otrzymaniu towaru lub wykonaniu usługi. Warto jednak pamiętać, że zabezpieczenie powództwa i blokada majątku na podstawie nakazu zapłaty w postępowaniu nakazowym mogą być uchylone – według uznania sądu – na wniosek dłużnika.
Ważny margines
W połowie marca Trybunał Konstytucyjny orzekł, że art. 95 ust. 1 prawa bankowego jest niezgodny z konstytucją (wyrok z 15 marca 2011 r., sygn. akt P 7/09). Przepis ten mówi, że księgi rachunkowe banków, a także sporządzone na ich podstawie wyciągi oraz inne oświadczenia podpisane przez osoby upoważnione do składania oświadczeń w zakresie praw i obowiązków majątkowych banków i opatrzone pieczęcią tych instytucji finansowych, podobnie jak sporządzone w analogiczny sposób pokwitowania odbioru należności mają moc prawną dokumentów urzędowych. Chodzi o sytuacje odnoszące się do praw i obowiązków wynikających z czynności bankowych oraz do ustanowionych na rzecz banku zabezpieczeń. Wyrok daje ten skutek, że teraz bank (powód) będzie musiał dowodzić, że klient jest mu winien pieniądze, a nie posługiwać się dokumentem, co do którego sąd nie ma nawet możliwości swobodnej jego oceny.
Co do tego, że dokumenty bankowe są podstawą wpisów w księgach wieczystych, nic się nie zmienia. Dokumenty bankowe będą również nalal podstawą wystawiania bankowych tytułów egzekucyjnych. I chociaż wyrok TK literalnie odnosi się do ochrony konsumentów, to jednak można założyć, że sądy – odpowiednio – zastosują podobną praktykę do stosunków banków z przedsiębiorcami.
– Można również oczekiwać, że same banki będą się starały traktować przedsiębiorców podobnie jak konsumentów (co nakazuje im wyrok TK), chociażby z ostrożności procesowej – przewiduje Jerzy Bańka, wiceprezes Związku Banków Polskich.
Ograniczenie odpowiedzi udzielonej w wyroku TK do traktowania wyciągów z ksiąg bankowych tak jak dokumenty urzędowe w stosunkach z konsumentami jest skutkiem zakresu pytania prawnego, jakie zadał sądowi konstytucyjnemu toruński sąd rejonowy (rozpatrywał on bowiem problem spłaty kredytu studenckiego, a nie udzielonego w obrocie profesjonalnym). Poza tym dopuszczalne jest również założenie, że sądy będą teraz traktować przedsiębiorców, rozpatrując ich spory z bankami nie gorzej niż konsumentów, chociażby przez analogię do wskazań ustawy i rozporządzeń mifidowskich (od ang. Markets in Financial Instruments Directive). Przepisy te odnosiły się wprawdzie tylko do produktów terminowych, takich jak np. opcje, ale zasada stosowana w całej UE pokazuje, że instytucje finansowe nie powinny traktować – powiedzmy producenta gwoździ – jak profesjonalisty na rynku usług bankowych tylko dlatego, że nie jest on konsumentem.
Brak konsekwencji
Z wyciągami z ksiąg bankowych, którym nadawano na mocy art. 95 ust. 1 prawa bankowego moc dokumentów urzędowych, było podobnie jak z bankowymi tytułami egzekucyjnymi, które są kolejnym poddawanym dziś w wątpliwość przywilejem banków nieuzasadnionym w warunkach wolnego rynku. Tym bardziej że także luksemburski Trybunał Sprawiedliwości w orzeczeniach dotyczących ochrony konkurencji zawsze podkreśla, iż w Unii nie wolno stosować – nawet państwom – żadnych ograniczeń tej podstawowej zasady i wolności. Niestety jednak można upatrywać braku konsekwencji, która powinna charakteryzować system prawa, także i w tym, że wyrok TK z 15 marca 2011 r. nie odnosi się do wyciągów z ksiąg funduszy inwestycyjnych sekurytyzacyjnych zaopatrzonych w odpowiednie podpisy i pieczęcie towarzystwa zarządzającego funduszem (art. 194 ustawy o funduszach inwestycyjnych), chociaż ich rola w obrocie prawnym jest podobna do wyciągów z ksiąg rachunkowych banków. Fundusze, żądając wydania nakazu zapłaty przez sąd cywilny na podstawie swoich wyciągów, nadal będą mogły się powoływać na ich moc prawną dokumentów urzędowych (przyznała im ją uchwała Sądu Najwyższego z 7 października 2009 r., sygn. akt III CZP65/09).
Dobromiła Niedzielska-Jakubczyk
dobromila.niedzielska@infor.pl
współpraca: Mariusz Korpalski
Podstawa prawna
Ustawa z 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny (Dz.U. nr 16, poz. 93 ze zm.).<b