Beata Komarnicka-Nowak
Opcje walutowe mogą być uznane za grę – dowodzi Beata Komarnicka-Nowak, radca prawny z Kancelarii Prawnej Komarnicka Korpalski.
Mecenas Marta Bykiewicz stawia w artykule "Opcje walutowe: czy tylko zasada pewności obrotu podlega ochronie" słuszną tezę, że będące obecnie przedmiotem powszechnego zainteresowania tzw. toksyczne opcje walutowe mogą się okazać nieskuteczne. Jej tekst wymaga jednak korekt.
Po pierwsze: zastosowanie klauzuli nadzwyczajnej zmiany stosunków (rebus sic stantibus, art. 357 1 k.c.) do przypadków istotnej zmiany kursów walut jest wyłączone przez art. 3581 k.c. Ten ostatni przepis reguluje bowiem możliwość zmiany treści zobowiązania w przypadku zmiany siły nabywczej pieniądza. W art. 3581 § 4 k.c. ustawodawca wyłączył wprost tę możliwość w transakcjach między przedsiębiorcami.
Po drugie: instytucja wyzysku (art. 388 k.c.) w polskiej tradycji ustawodawczej i orzeczniczej nie była i nie jest stosowana do transakcji między przedsiębiorcami, choć przyznać należy, że przepis nie mówi tego wprost. Jednak trudno się spodziewać, żeby sądy tę tradycję miały teraz przełamać.
Warto wskazać jeszcze dwa dodatkowe argumenty dające czytelną, prawną możliwość podważenia opcji. Pierwszy dotyczy klasyfikacji opisywanych opcji jako gry regulowanej w art. 413 k.c. Przepis ten stanowi, że roszczeń z gry nie można dochodzić, chyba że była ona prowadzona na podstawie zezwolenia właściwego organu. Przy tym art. 19 ust. 2 ustawy z 29 lipca 2005 r. o obrocie instrumentami finansowymi (DzU nr 183, poz. 1538) określa, że transakcje rynku regulowanego, w tym opcje walutowe, nie są grą w rozumieniu kodeksu cywilnego. Oznacza to, że transakcje rynku nieregulowanego, w tym opcje walutowe, za grę mogą być uznane.
Argumentację tę wspiera wykładnia historyczna. Otóż art. 611 obowiązującego do 1964 r. kodeksu zobowiązań przewidywał jako odmianę gry tzw. kontrakty różniczkowe, które w ogólnym zarysie można porównywać ze współczesnymi opcjami walutowymi.
Rezygnacja z włączenia tego przepisu do kodeksu cywilnego nie wynikała bynajmniej z chęci ustawodawcy nadania większej mocy kontraktom opcyjnym, lecz z przeświadczenia, że tego rodzaju przepis w gospodarce socjalistycznej jest bezprzedmiotowy i zbędny.
Wiele współczesnych opracowań również potwierdza tezę o opcjach walutowych jako rodzaju gry.
Dalsze wywody natury historycznej, porównania z obcymi systemami prawnymi, a także rozważania na temat charakteru zezwoleń na prowadzenie działalności maklerskiej i zezwoleń na prowadzenie działalności bankowej wymagałyby osobnego dłuższego wywodu.
Argument drugi dotyczy podejrzeń o popełnienie przestępstw przez pracowników banków. Otóż w wypadku prawomocnego wyroku skazującego pracownika banku opcje zawarte z jego udziałem okazałyby się nieważne. Odpowiedź na pytanie, czy i w jakim zakresie można powołać się na nieważność opcji w wypadku braku takiegoż skazującego wyroku, wykracza poza ramy tego artykułu.
Wracając do argumentu o wyzysku, warto wskazać na art. 304 k.k. statuujący przestępstwo wyzysku (nazywanego też lichwą). Polega ono na wyzyskaniu przymusowego położenia innej osoby przez zawarcie umowy nakładającej na nią obowiązek świadczenia niewspółmiernego ze świadczeniem wzajemnym. Przepis ten ma na celu właśnie ochronę interesów przedsiębiorców. Znajduje się on bowiem w rozdziale „Przestępstwa przeciwko obrotowi gospodarczemu”.
Próbując wyprowadzić firmę z kryzysu wywołanego opcjami, warto wypracować w konkretnym przypadku spójną strategię prawną. Powołanie się na ogólne normy, takie jak zasada nadużycia prawa podmiotowego (art. 5 k.c.) czy naruszenie zasad współżycia społecznego (art. 58 § 2 k.c.), zgodnie z zasadami sztuki prawniczej powinno być dodatkiem do argumentacji i jej uwieńczeniem, a nie podstawą.
Rzeczpospolita