Aktualności Rzeczpospolita – Co z tym LIBOR

10 lutego 2015

Rozwinięte rynki bankowe,jakimi są londyński i szwajcarski, dopuszczają ujemne stopy procentowe kredytów – przekonuje prawnik.

Mariusz Korpalski

Pytanie, czy stawka LIBOR może być określona w wartości ujemnej i co to oznacza dla stron umowy kredytowej, pojawiało się już od pewnego czasu. Ostatnie decyzje szwajcarskiego banku centralnego (SNB) uczyniły odpowiedź na tytułowe pytanie pilną.
Przypomnijmy, wskaźnik LIBOR (podobnie jak WIBOR czy EURIBOR) to referencyjna stawka depozytów i kredytów na rynku międzybankowym. W przypadku LIBOR chodzi akurat o rynek londyński. W tym kontekście stwierdzenie, że SNB obniżył LIBOR dla CHF do np. -0,75, oznacza, że bank ten traktuje wskazany poziom jako cel swojej polityki pieniężnej i zamierza wpływać na rynki w taki sposób, żeby wskazana stawka pojawiła się jako rynkowa.
Nie zmienia to faktu, że stawka 
LIBOR oznacza referencyjną wartość oprocentowania depozytów i kredytów. Jeżeli uczestnicy rynku londyńskiego oraz szwajcarski bank centralny stwierdzają, że ujemne oprocentowanie zarówno depozytów, jak i kredytów jest zgodne z istotą bankowości, to czy w Polsce zgodność ta może być kwestionowana? Wychodząc z założenia, że bank mający ujemne oprocentowanie kredytów może poszukiwać deponentów zainteresowanych ujemnie oprocentowanymi depozytami, trzeba odpowiedzieć, że nie może.

Zgodnie z definicją umowy

Udzielając odpowiedzi na tytułowe pytanie, należy oczywiście uwzględnić nie tylko istotę bankowości, ale i szczegółowe przepisy prawa polskiego dotyczące umów bankowych.
Trzeba zacząć od ustawowej definicji umowy kredytu, zawartej w art. 69 ust. 1 prawa bankowego. Definicja ta określa następujące elementy konieczne umowy:
– 
kwotę kredytu, która podlega wypłacie przez bank i spłacie przez klienta, oraz
– 
odsetki, które są spłacane wraz z kwotą główną.
Rzeczywiście wygląda na to, że umowa kredytu bez zobowiązania do zapłaty odsetek nie istnieje. Stwierdzenie to dotyczy jednak umówienia odsetek w ogóle, w ten sposób, żeby umowa kredytowa była umową odpłatną. Z definicyjnego punktu widzenia nie ma żadnego znaczenia termin płatności odsetek. Termin ten może być umówiony dowolnie. Możliwe jest np. umówienie spłaty odsetek na koniec okresu kredytowania.
Z tego względu bezpodstawny jest wyrażany niekiedy pogląd, że przy wyliczaniu pojedynczej raty kredytu nie może być zastosowana ujemna stopa procentowa. Zgodnie z definicją umowy kredytu i definicją samych odsetek kwota całkowitej spłaty kredytu musi być równa kwocie wypłaconego kredytu powiększonej o odsetki.
Definicja umowy kredytu mówi o zbiorczym prawie do odsetek, takim jak np. prawo do renty. Nie mówi natomiast o odsetkach należnych za poszczególne okresy jako o odrębnych świadczeniach. Czym innym jest zbiorcze prawo, a czym innym świadczenia okresowe przysługujące osobno za każdy okres, np. z prawa do renty wynika prawo do świadczenia rentowego za dany okres, ale nie znaczy to, że są to pojęcia tożsame.
Podnoszone czasem twierdzenie, że definicja kredytu odnosi się do każdego z osobna świadczenia odsetkowego, nie wytrzymuje konfrontacji z rzeczywistością. Powszechna i niekwestionowana przez nikogo jest praktyka ustalania części rat kredytowych jako zawierających wyłącznie odsetki. Gdyby twierdzenie, że definicja umowy kredytowej nakazuje w każdej racie pomieścić część obejmującą kwotę główną i część obejmującą odsetki, to tzw. raty odsetkowe byłyby niezgodne z definicją umowy kredytu.
Dobrze, ale co w sytuacji, gdy po całkowitej spłacie kredytu okaże się, że po zastosowaniu ujemnej stopy procentowej kwota kredytu została uszczuplona przez odsetki? Czy klient powinien dopłacić różnicę, a jeżeli tak, to kiedy? A może taka umowa jest bezskuteczna w całości lub w części?
Nie byłoby właściwym rozwiązaniem nasuwające się od razu potraktowanie takich umów jako umów pożyczki. Wprawdzie w definicji umowy pożyczki widnieje tylko wypłata i spłata kwoty głównej, a odsetki się nie pojawiają. ale jak widać również elementem koniecznym umowy pożyczki jest pełen zwrot udostępnionej kwoty.

Więcej niż zero

Czy w związku z tym należy przyjąć, że skoro strony się umówiły, że zawierają umowę (kredytu, pożyczki), w której trzeba oddać co najmniej kwotę udostępnioną, to oznacza, że stopa oprocentowania musi być per saldo większa niż zero?
Prawo bankowe dopuszcza wprost ustalenie w umowie kredytu zmiennej stopy oprocentowania. Z zestawienia wyżej wskazanej definicji umowy kredytu z przepisem ustawy dopuszczającym zmienne oprocentowanie kredytowe wysnuć można wniosek, że zastosowanie zmiennej stopy oprocentowania nie może per saldo oznaczać braku odsetek lub odsetki ujemne. Odpowiedź na wyżej postawione pytanie brzmi: tak, stopa oprocentowania kredytu musi per saldo pozostać powyżej zera. Ewentualny niedobór powinien być pokryty przez klienta najpóźniej przy okazji spłaty ostatniej raty.

Odpowiedzialność kierownictwa

Z powyższej analizy wynika, że nie mają racji te banki, które twierdzą, że zastosowanie przy wyliczaniu konkretnej raty ujemnej stopy procentowej jest sprzeczne z istotą bankowości i zarobkowym charakterem działalności bankowej. Istota bankowości oceniana na podstawie najbardziej rozwiniętych rynków bankowych na świecie, jakimi są rynek londyński i szwajcarski, dopuszcza ujemne stopy procentowe kredytów. Natomiast spostrzeżenie, że bank zarobi mniej, niż zakładał, może dać jedynie asumpt do oceny działań kierownictwa banku pod kątem bezpiecznego i stabilnego zarządzania bankiem; nie może być natomiast pretekstem do większej ingerencji w treść oświadczeń woli stron.
Wskazać tu należy całkiem liczną ofertę nieodpłatnych „produktów”, którymi banki kuszą klientów w celu związania ich i zaproponowania innych, już odpłatnych, „produktów”. Przypomnieć też należy, że bankowe wzorce umowne, określające sposób ustalania wysokości oprocentowania, są bez wyjątku narzucane klientom przez banki, a nie odwrotnie.