Aktualności W polityce – Kredyt we frankach – opium dla ludu

20 stycznia 2015

Codziennie w drodze do pracy mijam napis na murze : ,,Kredyt we frankach opium dla ludu”. W czasach komunizmu popularne było hasło ,że religia to opium dla mas. Zastanawia mnie, czy ten napis na poznańskim murze, może mieć jakiś związek z tamtym przerażającym zawołaniem głosicieli świata bez religii. Wydaje się ,że pozornie podobieństwa nie ma , ale …
Za autora frazy określającej religię jako zbiór złudzeń, uważa się Karola Marksa.

Analizując bezimienny napis na poznańskim murze i po wysłuchaniu licznych historii z kredytem frankowym w tle można uznać ,że autorami owego ,,zaczadzenia umysłowego’’ ludzi biorących kredyt w tej walucie są banki. To banki bowiem, a właściwie doradcy klienta, opowiadali niestworzone historie o bezpieczeństwie kredytu we frankach oraz braku ryzyka walutowego. Większość osób, które zgłaszają się do kancelarii zazwyczaj opowiada tę samą historię. Bank zapewniał i obiecywał ,że takiej okazji już więcej nie będzie. Kiedy ludzie się wahali, sprytni doradcy klienta, mówili ,że przecież i tak kredytu w złotówkach nie będzie, bo nie ma zdolności. Niektórzy wręcz twierdzili, że tylko frajerzy zadłużają się w złotówkach.
Dziś nikt rozsądny nie wierzy w Marksa a i bankom coraz mniej.

Tak jak nie wszyscy uwierzyli w twierdzenia Marksa, tak ludzie związani kredytem we frankach powoli dochodzą do wniosku ,że ktoś ich oszukał .Bitwa prawna dopiero się rozpoczęła, ale jaki będzie jej finał w sądach nie sposób dziś orzec. Forpoczta jest jednak zachęcająca. W procesach antymonopolowych sądy orzekły, że klauzule indeksacji walutowej, odsyłające do tabel kursowych ustalanych jednostronnie przez bank kredytujący są abuzywne to znaczy sprzeczne z dobrymi obyczajami i bezskuteczne w stosunku do konsumenta. Znamy już też kilka orzeczeń, co prawda pierwszej instancji, dotyczących bezskuteczności bankowych tytułów egzekucyjnych wydanych w sprawach kredytów frankowych. Walka w sądach będzie trwała jeszcze co najmniej kilka lat.

Walka albo bierność.

Dziś osobom zadłużonym we frankach pozostaje patrzeć smętnie na notowania kursu franka bądź wytoczyć proces indywidualny bankowi , bądź przyłączyć się do pozwu zbiorowego. Pozwy zbiorowe przeciwko niektórym bankom są już w sądzie, a przeciwko wielu innym formują się grupy zrozpaczonych klientów.

Pozew zasadniczo powinien dotyczyć ustalenia, że dowolność ustalania kursu przeliczenia kwoty kredytu według kursu kupna, a raty kredytu wg kursu sprzedaży banku oznacza nieistnienie bądź nieważność albo całej umowy kredytu, albo tylko klauzuli indeksacyjnej. Dziś nie wiadomo, czy sądy przyjmą że umowy i rozliczenia są w całości skuteczne czy też że umowy są w całości nieważne. Są jednak duże szanse na przyjęcie przez sądy , że umowy są nieważne, bo żeby jakakolwiek umowa była ważna musi określać wysokość świadczenia wprost lub przez odesłanie do obiektywnych kryteriów. Skoro wiemy już , że tabela banku nie jest kryterium obiektywnym, to znaczy że klient nie może obliczyć na podstawie umowy, ile kredytu ma spłacać. To wszystko jest więc sprzeczne z definicją kredytu, która powinna określać zarówno wysokość kredytu wypłacanego, jak i spłacanego. Na odpowiedź przyjdzie niestety nam poczekać długo, ale lepsze oczekiwanie w sądzie niż oczekiwanie tylko na pomoc władzy, która zazwyczaj ogranicza się tylko do deklaracji chęci pomocy i na tym poprzestaje.

Koniec kapitalizmu?

A wracając do pytania postawionego w tytule -Czy kredyt we frankach to opium dla ludu ?
Nie wydaje się, aby 500 tys. osób doznało chwilowej halucynacji podpisując umowę z bankiem. Raczej rację miał były prezes Banku Pekao – Jan Krzysztof Bielecki , mówiąc:
Moja odpowiedzialność jako prezesa banku – który ma to wszystko w małym palcu-jest większa niż Kowalskiego, który może być świetnym informatykiem, murarzem, czy biologiem, ale nie zna się na kursie franka. On widzi reklamę: weź najtańszy, najbezpieczniejszy kredyt na świecie. I nie obroni się przed reklamą. Bo wymyślają ją najlepsi na rynku spece od technik marketingowych.
Były szef Rady Gospodarczej rządu Donalda Tuska idzie w swoich rozważaniach jeszcze dalej twierdząc:
Wielbiciele wolnego rynku muszą uwzględniać drugą wartość – odpowiedzialność. Bez tego nie ma kapitalizmu. On nie przetrwa.
Odpowiedzi jednoznacznej na pytanie- kto ma rację w tym sporze ?- będzie musiał jednak udzielić sąd.
Chyba, że bankowcy przestaną udawać ,że nic się nie stało.

Beata Komarnicka- Nowak
Komarnicka Korpalski
Kancelaria Prawna
Poznań